Poznałam najpiękniejszy szlak na ziemi, jak słusznie jest nazywany prze bywalców – nowozelandzki Milord Track – wspomina aktorka.
Wśród turystów odwiedzających Nową Zelandię najwięcej jest Australijczyków. Nicole, – która również jest Australijką, nie zdążyła zobaczyć Nowej Zelandii, kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami na południowej półkuli. Teraz miała okazję nadrobić tę zaległość. Aktorka ma w
Sydney
dom, który kupiła kilka lat temu. Ma też grupę przyjaciół jeszcze z czasów szkolnych. Lubi spędzać z nimi czas, bo jak sama przyznaje – pozwala jej to zapomnieć o środowisku filmowym. Tym razem wybrali się wspólnie do Nowej Zelandii.
Kiedy w XVII wieku- było to dokładnie w 1642 roku pojawili się tu pierwsi Europejczycy, tubylcy kilku z nich zjedli na powitanie. Trzeba było ponad 100 lat, aby do brzegów Nowego lądu odważyła się przybyć załoga kapitana Cooka. Tym razem nie było już tak groźnie jak wiele lat wcześniej mimo to napływ emigrantów z Europy zaczął się dopiero w XIX wieku.
Jestem kiwi!
Najpiękniejszy szlak na ziemi Milord Track, prowadzi wzdłuż przejrzystych wód wodospadów. Potem przechodzi się przez lasy z drzewiastymi paprociami wysokości cowieka rozległe łąki przypominające alpejskie (podobne murawy turniowe), ale za to z wiele bogatszą florą; występują tu np. krzewiaste eukaliptusy. Trzeba też przejść nad przełęczą MacKinnona, skąd można podziwiać piękny zachód słońca, zanim nad ośnieżonymi szczytami pojawi się księżyc. Noce turyści spędzają w rozlokowanych wzdłuż szlaku schroniskach.
W kraju egzotycznych Maorysów, nielotów kiwi i olbrzymich paproci
Ostatni i zarazem najdłuższy etap wędrówki szlakiem Milforda prowadzi do Milord Sun słynnego fiordu z górami wystającego niemal do 2000 metrów. To najbardziej fascynująca część szlaku. Najpopularniejszym słowem w Nowej Zelandii jest kiwi to nie tylko ptak ( a właściwie nielot) i owoc, ale także mieszkaniec Nowej Zelandii. Trochę śmiesznie dla niezorientowanego przybysza brzmi prezentacja, wypowiadana przez przedstawiającego się Nowozelandczyka: jestem Kiwi! Dzisiejsi Maorysi – ludność tubylcza są mili, uczynni i sympatyczni Natomiast niebezpieczne – w pewnym sensie są górskie papugi ( ostrzegają przed nimi tabliczki), które zuchwale potrafią splądrować i zniszczyć pozostawiony bez opieki bagaż turysty.
Jagnięcina i tort
Wieczorem po pełnej wrażeń wędrówce powrotnej przez Milford Sound, z lodowcami i wodospadami Nicol wraz z grupą przyjaciół z czasów szkolnych zasiadła w schronisku do uroczystej kolacji. Jedli tradycyjną potrawę Maorysów – hangi z jagnięciny zapiekane w specjalnym piecu ziemnym. Ale Nicole najbardziej smakował deser- tort śmietankowo – bezowy nazywany tu zupełnie egzotycznie, bo po rosyjsku- Pavlova.