Całość ma 12 km i podobno można ją pokonać w pięć godzin. Ale jesteśmy we Włoszech , więc po co tak szybko…Tym bardziej, że po drodze jest wiele atrakcji. Choćby drzewa cytrynowe. Cytryna to obok winogron i oliwek jeden z owoców symboli wpisanego w 1997 r. na listę zabytków UNESCO regionu. W Cinque Terre ma swoje święto i swojego poetę : pomieszkującego niegdyś w Monterosso noblistę Eugenia Montalego, który pisał, że gdy ukazują się nam „żółte kule cytryn , wtedy topnieje serca lód” Podczas Lemon Festival w Monterosso serca są więc jak po odwilży , miasto przybiera cytrynowy nastrój , na stoły trafiają : likier limoncino , cytrynowe dżemy i ciasta. Wcinając cytrynowe lody , zastanawiamy się , czy gdyby nie cytryny Montale dostałoby Nagrodę Nobla . Poetów od zawsze przyciągał liguryjski bumerang ( taki właśnie kształt ma wybrzeże). Bywał tu chociażby George Byron , któremu razu pewnego zachciało się odwiedzić przebywającego akurat po przeciwległej stronie zatoki kolegę po fachu Perc’yego Shelleya. Odcinek między La Spezią a San Terenzo postanowił więc przepłynąć wpław. Na pamiątkę tego wydarzenia tę część Morza Liguryjskiego nazwano Zatoką Poetów.
Przed Vernazzą zdążyliśmy już wpaść do Monterosso al Mare, gdzie można skosztować pysznych Anchois Monterosso smażonych w tutejszym winie na żeliwnej patelni w kształcie ryby. A jeśli przyjdziemy w trzecią sobotę czerwca załapiemy się na…tak święto anchois. W najstarszym i największym spośród całej piątki mieście nie trzeba wdrapywać się na skały, żeby się poopalać (jak w Manaroli) ani podążać szemranymi tunelami, żeby dostać się do morza( jak w Corniglii ). Tylko tu jest plaża z prawdziwego zdarzenia. Wielka i malownicza, z powtykanymi tu i ówdzie głazami o pobudzających wyobraźnię kształtach. Za to głośna i zatłoczona. My jednak wolimy już te podchody i wspinaczki jeśli nagrodą jest zaznanie tak typowej dla Cinque Terre kameralności. W Monterosso uciekamy więc do starego miasta. Zachwycamy się frontonem w zebrę kościoła św. Jana Chrzciciela, siadamy w zabytkowej ławce zdobionej symbolami śmierci w kaplicy Mortis et Orations Wizyta w kościele św. Franciszka to okazja na spotkanie ze sztuką przez duże S. Wiszący tu obraz Ukrzyżowanie jest ponoć autorstwa Jana van Dycka. Widzieliście już Neptuna? Ma 14 m wysokości i jest przykuty do skały nad samą plażą – zachodzi nam drogę Angelo , typowy patriota lokalny . – Tak, tak . Widzieliśmy Jest bello – kłamiemy po włosku . To ze wstydu, że nie zauważyliśmy takiego kolosa! Ponadstuletni pomnik Neptuna, mimo braku ręki, trójzębu i ogólnej ej kondycji , wciąż dźwiga na swych barkach muszlę ( a właściwie to, co z niej zostało), dawny parkiet taneczny . Dwutonowa rzeźba jest piękna choć wiele przesa : podczas II wojny światowej- bombardowanie , a w latach 60- sztorm.
Cinque Terre – z Kościoła św. Małgorzaty Antiocheńskiej na plac wylewa się głośne włoskie wesele. Panna młoda istna Sophia Loren z czasów Małżeństwa po włosku, urodą przyćmiewa wszystkie zabytki Vernazzy. Tren jej sukni jak fale liguryjskiego morza, chce podtrzymywać każdy z gości. Niesiona przez drużby wielka butelka szampana jak buława wskazuje drogę weselnikom. Towarzystwo ciągnie na brzeg, prosto na nas. Do Monterosso al. Mare, Vernazzy, Corniglii, Manaroli i Romaggiore , pięciu miasteczek Riwiery Liguryjskiej zwanych niewyszukanie Cinque Terre( Pięć Ziem) można dojechać pociągiem, dopłynąć statkiem lub po prostu dojść.Ale jak się jedzie z dziewczyną do romantycznej Italii, to po to,żeby ze sobą pobyć. Mrugamy do siebie z Judytą porozumiewawczo i ruszamy pieszo na szlak.
Mówią , że Vernazza jest najpiękniejsza Centralny plac miasteczka urywa się nagle i zanurza w morzu, przechodząc w naturalny port.. Założoną ok. 1000 r. wioskę morze oblewa aż z trzech stron przez co jednak jest najbardziej narażona na powódź. Potwierdziło się to w 2011roku , kiedy wielka woda zniszczyła stojące od setek lat domy. Każdego roku Vernazzę napadają piraci. Kiedyś przed ich atakiem broniło się całe Cinque Terre. Ślady tych niespokojnych czasów widoczne są we wszystkich pięciu miastach do dziś : tam mur obronny, tu wieża udająca dom . Obecnie pirat w mieście to znak, że rozpoczęła się Festa dei Pirati . Rynek zajmują grupy perkusyjne tzw. batebalengo, a rządy nad miastem przejmują arabscy piraci Saraceni.
Cała piątka miasteczek Parku Narodowego Cinque Terre zgodnie wspina się po wzniesieniach. Większość jak Monterosso al. Marenie może się zdecydować czy piąć się w górę czy trzymać się bliżej wody. Jedna Corniglia podjęła już tę decyzję : usadowiła się tak wysoko, że nie ma kontaktu z morzem. Z pozoru wygląda to nachwyt marketingowy starożytnych budowniczych mający przyciągnąć w przysości turystów. No bo jak mieszkać w miejscu, gdzie domy ustawione są tak blisko że można niemal przejść z okna do okna wprosić się na muscoli ripieni( nadziewane małże) , gdy poczuje się ich zapach? Przy czym parter jednego budynku i piąte piętro drugiego znajdują się na tym samym poziomie. A poza tym jak uprawiać cokolwiek na urwisku?!
Dla winorośli to jednak wymarzone warunki – umiarkowany śródziemnomorski klimat, świetne nasłonecznienie niemal każdego grona. Sława liguryjskiego wina dotarła nawet do Pompejów. Archeolodzy znaleźli tam amfory po winie z napisem „Cornelia” To, czym zachwycali się starożytni pompejańczycy , my mamy na wyciągnięcie ręki. Sciacchetra , tutejsze białe wino , słodkie i pełne słońca to esencja Cinque Terre, tym cenniejsze , że aby go posmakować trzeba tu przyjechać – wino nie jest produkowane na eksport. Sciacchetra trzyma poziom nie tylko smakowy , ale i cenowy. ( Za to cowiek po jej wypiciu nie trzyma pionu) Co nie znaczy, że przyjechaliśmy tu z workiem pieniędzy. Całkiem niedaleko w Portofino i San Remo , wakacje spędzają aktorzy z Hollywood, a okoliczne mariny toną w blasku wypasionych jachtów biznesmenów. Ale Cinque Terre to na szczęście inny świat. Prosty i na luzie. Rezygnujemy więc z hotelu i rejsu statkiem. Judyta jest przewodnikiem , ja tragarzem butelek, które napełniamy wodą ze źródełek a namiot naszym małym castello. Szlak, którym idziemy zwany Lazurową Ścieżką wiedzie przez wszystkie miasteczka. Nie jest trudno choć czasami trzeba pokonać kilka schodków- w drodze do Cornigliidokładnie 377( licząc od stacji kolejowej) Fragmentami ścieżka jest naprawdę wąska i ruch na trasie przechodzi w wahadłowy.