Dolomity – narciarskie szaleństwo

Kto kocha słońce, południowe beztroskie podejście do życia i włoską kuchnię, nie powinien zastanawiać się długo, tylko wyruszyć na narty w Dolomity, położone u szczytu Półwyspu Apenińskiego. Polacy, którzy od kilku lat odkrywają ten obszar dla zimowego wypoczynku, mówią często, że nie ma to jak narciarskie szusy w rytmie belcanta. I nie jest to bynajmniej jedynie poetycka metafora. W przeciwieństwie do tyrolskich poleczek, które słychać na stokach Alp w Dolomitach w schroniskach grają właśnie takie melodie. Słodkie rytmy italodisco i przeboje z San Remo towarzyszą turystom przy wyciągach i w wagonikach kolejek.

Był czas, że narzekano, na jakość usług na stokach i nie zawsze idealnie przygotowane kwatery , ale dzisiaj mówi się raczej o bardziej serdecznej niż w strefie alpejskiej gościnności oraz o atmosferze włoskiego dolce far niente (nicnierobienia) po nartach, obowiązujących nawet w tak snobistycznych kurortach, jak Cortina d’Ampezzo czy Madonna di Campiglio.

Są w Dolomitach dziesiątki równie ciekawych narciarsko stacji zimowych, ale nie tylko Włosi powtarzają, że Cortina jest jedyna w swoim rodzaju. Miasteczko rozsławiła olimpiada zimowa w 1956 roku, a potem fakt, że filmowano tu sceny do jednego z pierwszych filmowych przygód sławnego agenta 007, czyli niezwyciężonego Jamesa Bonda. Pół wieku później turystów przyciąga tutaj nie tylko sława Cortiny z przesości, ale przede wszystkim tereny narciarskie usytuowane na wysokości od 1200 do 3300metrów n.p.m. 160 kilometrów tras, z tego 27 kilometrów pokrytych sztucznym śniegiem zaspokaja nawet potrzeby wybrednych gości Nie od rzeczy byłoby też wspomnieć, że pobyt w Cortinie to wciąż przyjemność cokolwiek snobistyczna – w przerwach pomiędzy zawodami narciarskiego Pucharu Świata, lubiłam wpadać na krótki wypoczynek sam włoski król slalomu Alberto Tomba, a ani jednego sezonu nie odpuszczą gwiazdy filmu włoskiego między innymi Ornella Mutti. Przeciętny turysta nie przyjeżdża w Dolomity dla najpiękniejszych nawet aktorek i najsławniejszych mistrzów zjazdu, lecz dla urody tych gór. Doceniają je często bawiący w ich plenerach malarze, którzy twierdzą, iż w każdym fragmencie gór widać skalne baszty, iglice, blanki, wieże, a nawet rzeźby znanych osób. Pasmo Dolomitów w istocie zadziwia różnorodnością form skalnych. Nie ma tutaj typowych dla Alp długich łańcuchów górskich.

Ostre wierzchołki wyrastają znienacka z porośniętych gęstymi lasami płaskowyżów. Urwiste ściany – o wysokości względnej i nawet kilkuset metrów – maja niezwykłe kolory. Są żółte, srebrzyste, białe, brunatne. Poszukiwacze nastrojów powinni wybrać się na wędrówkę. Widok bastionów skalnych sąsiadujących z idyllicznymi halami poniżej i zderzenie koloru zieleniejących się nawet w lutym łąk na dole z błękitem nieba to uczta dla oczu. I dla duszy.

Dla miłośników mocnych wrażeń niesamowite szczyty Dolomitów są wyzwaniem. Czekają na nich vie ferrate żelazne drogi Wiele szlaków ubezpieczanych jest stalowymi linami, biegnie po drabinach wbitych w skały a nawet po hakach, niczym dla grotołazów. Kto chce spróbować nie powinien zapomnieć o skórzanym pasie i czekanie.

You can leave a response , or trackback from your own site.