Jeżeli komuś wydaje się, że skok skok na bungee to szczyt odwagi , niech pojedzie na wyspę Pentecost. Tam podobne skoki wykonuje się co roku bez zabezpieczenia.
Wszystko zaczęło się od nieznośnego męża, przed którym musiała uciekać przestraszona żona. Ponieważ na maleńkiej wyspie Pentecost w Vanuatu nie miała gdzie się schować, postanowiła wejść na czubek palmy. Rozoszczony mężczyzna znala ją jednak i tam. Ponieważ ona zaczęła wyzywać go od tchórzy, ten wspiął się na drzewo by ją dorwać. Gdy był centymetr od niej skoczyła z drzewa. Wściekły mąż rzucił się za nią. Jednak nie zauważył, że sprytna kobieta przywiązała sobie do kostek liany. Dzięki temu tylko ona wysa z kłótni cało. On uznany został za nieudacznika, ona za bohaterkę. Mężczyźni z Vanuatu nie mogli się z tą utratą twarzy pogodzić i postanowili pokazać, że tak łatwo nie dadzą się zwieść. Skonstruowali więc drewnianą wieżę, wysoką na 30 m, przywiązali sobie do kostek liany i zaczęli skakać głową w dół by udowodnić swoją męskość. Tak według legendy powstała tradycja skoków nanggol, prekursora bungee jumping.
Obecnie co roku budowane są nowe wieże. Z kilkoma platformami w zależności od wysokości z jakiej śmiałek będzie chciał skoczyć. Praca nad nimi zaczyna się w kwietniu i trwa nawet pięć tygodni. Wykorzystywane są do tego jedynie naturalne materiały z okolicznych lasów. Pora przygotowań do tej tradycji nie jest przypadkowa. Wtedy właśnie na wyspie Pentecost ustają deszcze, ale liany wciąż są wilgotne i elastyczne. Do tego rozpoczyna się sezon zbiorów jamów, podstawowego jedzenia mieszkańców wyspy. Skoki zapewniają owocne plony.
W trakcie ceremonii naggol skoczkowie nie są sami. Wszyscy mieszkańcy wioski zbierają się pod wieżami. Kobiety ubrane w spódnice z trawy, mężczyźni w skąpych opaskach na biodra, śpiewają, tańczą i dodają otuchy śmiałkom. Czasem są z nimi nawet pięcioletni chłopcy.
Dla nich to rytuał przejścia dzięki któremu stają się prawdziwymi mężczyznami. Dorośli skoczkowie dowodzą w ten sposób swojego męstwa, dziękują bogom za dobre zbiory i proszą o hojne plony w przysym roku. Niektórzy skaczą by oczyścić swoje dusze. Twierdzą ,że nanggol zmienia perspektywę, po nim przysość wydaje się jaśniejsza. Turyści pytają mnie, czy to niebezpieczne. Odpowiadam, że nie choć wypadki się zdarzają . Urazy nóg, było nawet kilka śmierci. Długość lin przygotowana jest zawsze przez doświadczonych skoczków, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że czasem 10 cm może stanowić różnicę pomiędzy życiem, a śmiercią. Ale też o to ryzyko w całym tym rytuale chodzi . Skok z wysokiej wieży ,to przecież nie zabawa , tylko część naszej wielowiekowej tradycji. Co roku przyjeżdża do nas kilkuset turystów , którzy decydują się zobaczyć nanggol. Nigdy nie żałują. Bo uwierzcie mi , nigdzie nie można poczuć takich emocji.
Wzmagają je rytualne pieśni i drżąca od tancerzy ziemia. Dla wielu obcokrajowców samo obserwowanie ceremonii jest swoistym oczyszczeniem i rytuałem przejścia. Jeszcze żaden nie zdecydował się stanąć na szczycie wieży.